Gdy byłem młodym chłopakiem marzyłem by zostać kierownikiem budowy jak mój ojciec. Kiedyś nawet w celach zapoznawczych pojechałem z nim którejś soboty z samego rana do pracy, by móc się przyjrzeć temu co robi na co dzień kierownik budowy Lublin. Przyznaję, że byłem w szoku gdy ojciec obudził mnie o 5 rano i kazał szybko wstawać, wcisnął do ręki naprędce przygotowane kanapki i termos z kawą i herbatą. Jedliśmy to obaj w samochodzie, bo o godzinie 7 musieliśmy już być na placu budowy oddalonym o kilkanaście kilometrów od domu. Tam zaczęła się istna burza – stale ktoś przychodził do ojca z jakimiś problemami, kazał oglądać różne dokumenty, podpisywać, sprawdzać, wydawać polecenia. Gdy o godzinie 15 miałem nadzieję, że wrócimy do domu na pyszny obiad, okazało się, że na innej budowie zabrakło materiałów i trzeba je teraz naprędce dostarczyć, by do wieczora zdążyć skończyć jeden etap budowy. Wróciliśmy do domu dopiero po 19, od razu padłem spać, myśląc sobie, że tych kilka tysięcy złotych jakie zarabia ojciec to nie są wcale łatwe pieniądze jak mi się wydawało…