Kiedy na barki kierownicze spada odpowiedzialność za ludzi luźne koleżeńskie relacje muszą zmienić się w zupełnie inne. Jako kierownik budowy odpowiadam za bezpieczeństwo i jakość wykonywanej pracy oraz terminy przed inwestorem. Nie mogę przemakać oczu na to, że któryś z budowlańców musi wypić przysłowiowego klina bądź przychodzi do pracy na kacu. Awansując musiałem zmienić swoje relacje z kolegami. Nie dosyć, że jestem młodszy to jeszcze pilnuję dyscypliny- czyli z tego wynika, że jestem zły, bardzo surowy i niesprawiedliwy. Nie rozumiem tylko co jest nazywane niesprawiedliwością? Czy to że nie rozumiem potrzeby wypicia piwa z rana, najpierw jednego, potem drugiego, a może jeszcze czegoś mocniejszego? Jasno dałem do zrozumienia, że nie będę naginał przepisów i zasad dla ich komfortu, jakim jest stan nietrzeźwości w pracy. Jeden drobny wypadek na budowie i tracimy pracę wszyscy. Mało tego ja dodatkowo mogę utracić uprawnienia. Żaden z tych dawnych kolegów po fachu, który jest obecnie moim podwładnym, nie myśli ani o swoim bezpieczeństwie, ani też mojej odpowiedzialności przed inwestorem, czy prawem.